Lecz jak zawsze, kluczem do zrozumienia naszego życia są te małe rzeczy, które uważamy za głupstwa. Małe dziwne zjawiska otaczające nas to najlepsza wskazówka do tego, czym jest rzeczywistość.
Peter Kingsley, Reality.

Oto dwie nieprawdopodobne, ale prawdziwe historie.

Historia pierwsza

Mark Twain, ubrany w jego słynny garnitur, który nazywał “dontcaredam” znany był z żartów z ortodoksji i konwencji w tym, jak się okazuje, z konwencji czasoprzestrzeni. W swoich dziennikach opisał on historię, w której wraz z bratem pracował na łodzi Pennsylvania w 1958 roku. Podczas drzemki w porcie w St. Louis, pisarz doświadczył niezwykłego snu:

Rankiem, gdy się obudziłem, wiedziałem że śniłem, sen zaś był tak żyw jako rzeczywistość, że zmylił mnie i uznałem go za prawdę. We śnie widziałem Henry’ego martwego. Leżał w metalicznej trumnie. Ubrany był w należący do mnie garnitur, pierś jego przyozdobiona bukietem kwiatów, głównie białych róż. Z czerwoną różą pośrodku.

Twain obudził się, ubrał i przygotował do wizyty nieboszczyka. Szedł właśnie do domu, w którym, jak mu się zdawało leży trumna, wtem jednak zorientował się, “że nic z tego nie było prawdą – był to sen tylko.”
A jednak nie był to sen. Kilka tygodni później, Henry doznał poparzeń w wyniku wybuchu bojlera, a dzieła dokończył młody lekarz, który podał mu w celach przeciwbólowych zbyt dużą dawkę opium. Zmarłych kładło się zwyczajowo w prostych, sosnowych trumnach, ale lokalne kobiety zebrały sześćdziesiąt dolarów, by ciało mogło spocząć w lepszej, metalowej trumnie.
Twain tłumaczy, co stało się później:

Gdy wróciłem i wszedłem do prosektorium, Henry leżac wewnątrz otwartej trumny ubrany w mój garnitur. Pożyczył go bez mojej wiedzy podczas naszego pobytu w St. Louis; I rozpoznałem bez wahania,  że mój sen sprzed tygodni rozgrywał się właśnie na mych oczach – I zabrakło, tknęło mnie, jednego szczegółu, który to natychmiast mi się objawił, bowiem w tym momencie, starsza kobieta weszła do pomieszczenia niosąc duży bukiet kwiatów – głównie białych róż. Spomiędzy nich, dokładnie pośrodku wyglądała jedna czerwona róża gdy bukiet spoczął na piersi mojego brata.[1]

Kogo z nas nie zadziwiła, zafrasowała czy przeraziłaby ta historia, gdyby był to nasz sen i nasz własny brat?
Kto z nas odważyłby się uznać ją za ciąg mało istotnych przypadków?
Z pewnością nie Twain. Mark Twain ogarnięty był obsesją tego typu momentów w jego życiu, a było ich aż nadto.
W 1878 roku opisał niektóre z nich w eseju, teoretyzując nawet jak, według niego, takie zjawiska mogłyby działać. Początkowo nie był w stanie opublikować swojej pracy, obawiając się, że “ludzie wezmą rzecz tą za żart, ja zaś nigdy nie byłem w stanie większej powagi”.

Ostatecznie przełamał się i pozwolił, by jego nazwisko widniało na zbiorze doświadczeń i idei zwanym Mental Telegraphy: A Manuscript with a History oraz Mental Telegraphy Again wydanych w magazynie Harper’s kolejno w 1891 i 1895 roku.[2]

Twain pisze o “mentalnej telegrafii”. Metafora ta nawiązuje do wynalazku telegrafu, w czasach Twaina technologii absolutnie przełomowej. Wskazuje również na przekonanie pisarza o tym, że tego typu sny prekognitywne oraz natychmiastowa komunikacja były związane z nasileniem aktywności czytelniczej i pisarskiej. Twain podejrzewał, że niezleżnie od tego, jakie procesy stoją za tymi zjawiskami, mają one wpływ na jego sukces jako autora.
I był w tym całkowicie poważny. Tytułowy Manuskrypt z Historią nawiązuje do scenariusza opowiadania, który ukazał mu się w myślach, a opisywał historię płonących kopalń w Nevadzie. Kilka dni później, gdy nadszedł list od odległego przyjaciela, Twain wiedział, co w nim będzie jeszcze zanim list otworzył.

Historia druga

Spójrzmy na historię amerykańskiej patolog sądowej Dr. Janis Amatuzio. Jej książka Beyond Knowing jest wypełniona niezwykłymi historiami, które towarzyszą zjawisku śmierci. Oto jedna z nich.
Historia zaczyna się nocą, gdy Amatuzio spotyka szpitalnego kapelana, który sprawia wrażenie niezwykle czymś poruszonego. Kapelan pyta:” Czy wiesz jak znaleziono ciało?”. Dr. Amatuzio odpowiada, iż z dokumentacji wynika, że w strumieniu koło 4:45 nad ranem.
“Ale czy wiesz w jaki sposób go znaleźli?” – dopytuje kapelan. Następnie opowiada autorce o rozmowie policji z żoną zmarłego mężczyzny, która we śnie widziała męża stojącego nad łóżkiem i przepraszającego. Mówił, że miał wypadek, a jego samochód jest nieopodal w rowie niewidocznym z jezdni. Kobieta obudziła się o 4:20 nad ranem i natychmiast zadzwoniła na policję, żeby poinformować o wypadku. 25 minut później policja wyciągała samochód z pobliskiego rowu, który faktycznie nie był widoczny z drogi. [3]

Mózg jako przekaźnik świadomości

Historia Intelektualizmu Zachodniego zna już wiele przypadków zmian poglądów z Platonizmu w kierunku myśli Arystotelejskiej, to jest między filozofią wizji świata zakorzenioną w mistycyźmie (Platonizm pomógł stworzyć między innymi przekonanie o tym, że wnikliwe prawdy matematyczne i filozoficzne są “odkrywane na nowo” a nie “konstruowane z niczego”) oraz racjonalnym empiryźmie, który opiera swą wiedzę na danych zmysłowych oraz liniowej logice.

Wraz z nadejściem współczesnej nauki, już od wieluset lat, empiryzm racjonalny całkowicie dominuje naszą kulturę. Świetnie zademonstrowali to Victoria Nelson, amerykański krytyk literacki w The Secret Life of Puppets oraz duński historyk Wouter Hanegraff w Esotericism and the Academy: Rejected Knowledge.

Jak skwitował niegdyś Samuel Taylor Coleridge “Każdy człowiek rodzi się albo Arystotelejczykiem albo Platończykiem”. To możliwe, ale nawet Platończycy są w dzisiejszych czasach wdrażani w Arystoteleizm. Stąd diagnoza Victorii Nelson dotycząca naszego obecnego stanu intelektualnego:

Największym tabu wśród autentycznych intelektualistów minionego wieku, jest, w rzeczywistości, wcale nie grzech myśli postmodernizmu ale czelność wątpienia w materialistyczny wizerunek świata”[4]

Rozwiązaniem nie jest wcale ekstremizm całkowitego powrotu do Platonizmu, ale synteza lub pojednanie dwóch trybów pozyskania wiedzy przez człowieka. Nauki ścisłe przychodzą tu z pomocą z dwóch następujących względów:
Po pierwsze są uprzężą dla humanistów, która skłania do porzucenia życzeniowego konstruktywizmu i relatywizmu. Po drugie, ponieważ nauki te jak dotąd nie potrafią dostatecznie wytłumaczyć zjawiska świadomości.
Mamy więc dwa modele mózgu i jego związku z umysłem – model arystotelejski i model platoński. Oba modele wpisują się w posiadane przez nas dane neurobiologiczne – wiodący model tzw. wytwórczy (umysł = mózg, kropka) oraz o wiele starszy i dziś niepopularny model “przekaźnika” lub “filtra” (doświadczamy umysłu poprzez mediację / filtrację / translację mózgu, ale istnieje on niezależnie “poza” przestrzenią wewnątrzczaszkową).

Drugi z modeli może być doskonałym ekwiwalentem platońskiego słońca poza jaskinią. W tej antycznej przypowieści grupa więźniów przykuta łańcuchami do dna jaskini, w której pali się ogień, została skazana na oglądanie swych cieni na ścianach wokół. Pewnego razu jeden z więźniów ucieka i wyłania się z ciemności by doświadczyć słońca. Na początku oślepiony, powoli przyzwyczaja się do jasności i wizerunku prawdziwego świata. Gdy wraca do swych współwięźniów aby ogłosić, czego doświadczył, spotyka się z wrogością i odrzuceniem. Jego słowa brzmią dla nich niczym słowa szaleńca. Przecież wiedzą kim są. Wiedzą co jest prawdziwe a co nie. I nie pozwolą sobie wmówić, że jest inaczej.

Wszystko zależy dziś od tego, czy będziemy w stanie zintegrować te dwa modele – a zatem, czy potrafimy oprzeć się wybraniu tylko jednego z nich. Póki co, nie potrafimy. Zasady gry są podytkowane poprzez całkowitą dominację modelu wytwórczego oraz niemal całkowite stłumienie modelu przekaźnika, nazwanego dziś szaleństwem lub foliarstwem.
Innymi słowy – Platon może podziwiać Arystotelesa, ale ten po cichu szydzi z Platona, uważając go za pomyleńca. Humaniści mogą podziwiać nauki ścisłe, ale nauki ścisłe całkowicie ignorują humanizm.
A jednak, są odstępstwa od tej reguły. Warto zwrócić uwagę na rozmyślania jednego ze współczesnych neurobiologów, Davida Eaglemana. Na końcu książki Incognito, Eagleman stawia pytanie o ludzką duszę i nawiązuje do życzeniowego materializmu. Mowa tu o dość powszechnym stanowisku, według którego

Nie wiemy wszak jak wytłumaczyć pewne rzeczy (w tym wypadku umysł) poprzez mechanizmy przyczynowo-skutkowe i procesy fizykalistyczne[5], ale to tylko kwestia czasu.

Życzeniowy materializm zakłada, że kiedyś wszystko będziemy w stanie wyjaśnić poprzez materialistyczny model poznawczy, bowiem jedynym, co istnieje jest materia. To argument cykliczny zakładający z góry tezę.
Jest to również argument, którego błędność udowadnia każde dobre opracowanie z historii nauki. Jest mało prawdopodobne, byśmy dziś żyli właśnie w takim momencie historii, w którym wszystko będziemy w stanie wytłumaczyć jakimkolwiek pojedynczym modelem – materialistycznym czy innym. W filozofii nauki istnieje nawet określenie na to zjawisko, zwane “prądyzmem.”, który mówi, iż ogrom wiedzy naukowej zgromadzonej do tego momentu jest w pewien sposób ostateczny i nie do obalenia.
Eagleman zauważa, że zarówno umysł jak i materia mogą stać się dużo bardziej niezwykłe w miarę naszego ich poznawania.

Stąd przypowieść końcowa (w jego książce, przyp. tł.)

Wyobraź sobie, że jesteś jednym z buszmenów na pustyni Kalahari. Któregoś dnia znajdujesz w piasku radioodbiornik. Możesz go podnieść, pokręcić gałkami i nagle z dziwnej, małej skrzynki zaczyna dochodzić głos.
Zauważasz też, że ilekroć wyciągasz ze skrzynki zielony kabel, głos zamiera. Po ponownym wetknięciu w to samo miejsce, głos powraca.
Dochodzisz więc do wniosku, że fakt, czy głos jest, czy go nie ma, zależy całkowicie od tego zielonego kabla. Z drugiej strony nurtuje Cię myśl, że ten głos nie musi wcale być zamknięty w pudełku i może pochodzić z innego miejsca.

Zakładając całkowitą izolację, w rzeczywistości nie wiesz nic o sposobie działania skrzynki. Nic bliskiego prawdy, jak : fale radiowe, elektromagnetyzm, miasta, z których głos nadaje czy wogóle współczesna cywilizacja. Innymi słowy wszystko co istnieje poza magicznym pudełkiem, jest niedostępne nawet za pośrednictwem wyobraźni. A nawet, gdybyś w jakiś sposób posiadał tę wiedzę, to i tak nie masz technologii pozwalającej na demonstrację fal radiowych. Z drugiej strony wyobraź sobie, że wszyscy uważają, iż to na Tobie spoczywa

Nie będąc w stanie udowodnić sposobu działania znaleziska, niedługo sam popadasz w “radiowy materializm” i (jeśli tak było) przestajesz wierzyć w istnienie “boskich fal”, uznając, że zielony kabel w jakiś magiczny sposób powoduje pojawienie się głosu. (Tak wygląda aktualny konsensus wśród naukowców, jeśli chodzi o pochodzenie świadomości – przyp. tł.)
“Nie zakładam, że mózg działa jak radioodbiornik” – pisze Eagleman – “zaznaczam, że istnieje taka możliwość, bo nauki ścisłe nie dają nam absolutnie żadnego dowodu, że jest inaczej”[6].

Wtórując Eaglemanowi w tej obserwacji, możnaby rzec, że nic we współczesnych, arystotelejskich modelach naukowych mózgu nie wyklucza platońskiego modelu umysłu jako pierwotnego względem mózgu. Cienie na ścianach jaskini nie wykluczają istnienia słońca na zewnątrz. Logicznym jest pozwolić istnieć obu koncepcjom razem.

Powyższa historyjka z radiem pochodzi spod pióra Eaglemana, ale sama koncepcja wcale nie jest nowa. Alegoria jaskini u Platona ma 2400 lat, a to w końcu jego Akademia stanowi podwaliny współczesnych szkół wyższych.
W czasach nam bliższych, o zagadnieniu mówi psycholog i filozof z Harvardu – William James, który już w 1909 roku odwoływał się do tej samej analogii radia zanim powstał pierwszy radioodbiornik. Wyjaśnia on swoją teorię “przekaźnikową” porównując mózg do bezprzewodowego telegrafu Marconiego, który działał w oparciu o fale radiowe.

Mark Twain zdążył już napisać swą serię zatytułowaną Mentalna Telegrafia. James natomiast już wcześniej pisał o mechanizmie “transmisji” umysłu wykładając w 1897 roku na Harvardzie o Human Immortality czyli nieśmiertelności człowieka. Zaznaczał on w swoim wykładzie w Ingersoll, że świadomość jest funkcją mózgu, ta natomiast nie jest równoznaczna z “wytworem mózgu”. Funkcja, lub funkcjonalność może obejmować transmisję tak, jak pryzmat powoduje refrakcję światła, które wcale w nim nie powstaje. Tak więc:

Jeśli myśl jest funkcją mózgu, to nie jesteśmy wcale ograniczeni do funkcji wytwórczej. Mamy prawo rozważać również funkcję mózgu jako przekaźnika lub filtra. To podejście psychofizjologowie całkowicie wykluczają. [7]

Nieco później, już za czasów upowszechnienia radia, francuski filozof, laureat nagrody Nobla, Henri Bergson odwołał się do analogii radia w przedstawionej przez siebie filozofii umysłu i teorii wieloświata. G. William Barnard nazywa ją “bergsonowską teorią radioodbiornika świadomości”. Według niej, nasza podstawowa częstotliwość funkcjonowania mózgu pozwala na dostrojenie do otaczającego świata tak, aby przetrwać ale absolutnie nie wyczerpuje listy istniejących częstotliwości.

Nic nie stoi na przeszkodzie by inne światy, które odpowiadają innym wyborom, nie mogły istnieć w tym samym miejscu i czasie. W ten sam sposób dwadzieścia stacji radiowych wysyła jednocześnie sygnał z dwudziestu różnych koncertów. Każdy sygnał jest słyszalny i nie nakłada się na inny. Każdy sygnał jest całkowicie niezależny istniejąc w urządzeniu, które zostało dostrojone do konkretnej częstotliwości.[8]

W takim modelu doświadczamy tego, co nazywamy “rzeczywistością” jako funkcji wykształconych mechanizmów poznawczych oraz zmysłowych. Tego, co istotnie prawdziwe dotykamy w bardzo ograniczony i selektywny sposób. Mówiąc wprost, nasza rzeczywistość jest pragmatyczna, nie zaś wyczerpująca lub szczególnie precyzyjna.

Platon, James, Bergson czy Eagleman – wszyscy reprezentujący podobne poglądy na kwestie świadomości – to dopiero początek długiej listy.

Istnieją niezliczone odniesienia do teorii radiowej w historii religii, które sugerują (chodź nie dowodzą), że mózg ludzki może być równie dobrze wyewoluowanym neurologicznym radiem lub telewizorem. W określonych momentach, gdy w ten lub inny sposób nastąpi zmiana kanału, staje się on nieidealnym odbiornikiem jakiegoś sygnału pochodzenia pozaludzkiego.

Chociaż omawiana tu teoria “przekaźnika” jest oparta w dużej mierze metaforyczna, to wciąż jest niezwykle zgrabna w swojej prostocie, symetrii i intelektualnej budowie. Odzwierciedla ona również to, co widzimy w danych historycznych. Potwierdza wszystko, co w ciągu ostatnich stu lat wypracowały zarówno nauki humanistyczne jak i nauki ścisłe (czyli wszystkie wspomniane koncepcje arystotelejskie wokół ciała i mózgu) oraz wplata zignorowany jako nieistniejący i niemożliwy materiał historyczny (czyli koncepcje platońskie na temat Słońca i świadomości).

Taki symetryczny “model radioodbiornika” nie widzi sprzeczności w sennych wizjach Marka Twaina o przyszłym pogrzebie jego brata tygodnie przed faktyczną śmiercią. Nie widzi sprzeczności w prekognitywnym śnie żony na temat zaginionego męża czy wizji pożaru 80 kilometrów dalej przez szwedzkiego naukowca-jasnowidza.

Umysł potrafi widzieć na odległość w czasie i przestrzeni, ponieważ nie jest ograniczony przez czas i przestrzeń. Umysł nie jest “wewnątrz skrzynki”.
I to wiele zmienia. Nagle niemożliwe staje się możliwe, a nawet przewidywalne. Nasz zakres zrozumienia poszerza się do niewyobrażalnych rozmiarów. A razem z nim rozwój nauki – humanistycznej i ścisłej (w dowolnym szeregu).

Przez ostatnie kilka stuleci jedyne, czym się zajmowaliśmy to studiowanie konstrukcji i mechaniki radia. Radio zostało jednak skonstruowane do odbioru sygnału (i vice versa), jak więc możemy zrozumieć jedno z nich bez znajomości drugiego? Czas zaprosić Platona z powrotem do stołu. Czas otworzyć nauki humanistyczne na to, czym jest świadomość.

Wciąż jednak to o czym mówimy jest zbyt dualistyczne, zbyt proste. Musimy zrozumieć, że każda metafora jest w swej naturze niewystarczająca oraz, że wszelkie metafory typu “radio” lub “komputer” będą musiały znaleźć godnych, lepszych następców. Takich,którzy dziś nawet nie przychodzą nam do głowy, bo nie stworzyliśmy jeszcze technologii czy nie odkryliśmy jeszcze nauk, które pozwoliłyby na nowo wyobrazić sobie świat i nas samych. Te metafory przyszłości, rzecz jasna, również będą niewystarczające. Świat ponadnaturalny na zawsze pozostanie “ponad” nami.

Fragment książki Jeffreya. J. Kripala, p.t. The Flip: Epiphanies of Mind and the Future of Knowledge. Tłumaczenie : Andrzej Dobrucki


  1. Autobiography of Mark Twain, tom 1 ed. Harriet Elinor Smith (Berkeley: University of California Press, 2010), 274-276. ↩︎
  2. Mental Telegraphy (1891) oraz Mental Telegraphy Again (1895), w Tales of Wonder Marka Twaina, ed. David Ketterer (Lincoln: University of Nebraska Press, 2003), s. 96-111 ↩︎
  3. Beyond Knowing: Mysteries & Messages of Death and Life from a Forensic Pathologist, Janis Amatuzio, (Novato, CA: New World Library, 2006), s. 84-85 ↩︎
  4. V. Nelson, The Secret Life of Puppets, s.16 ↩︎
  5. Fizykalizm – (przyp. tłum.) teoria filozoficzna, według której wszystkie terminy sprowadzają się do terminów fizyki. Nie zaprzecza ona, że w świecie istnieje wiele zjawisk, które po zbyt pobieżnej analizie mogą wyglądać na niefizyczne, ale wszystkie one okazują się wyłącznie fizycznego charakteru. Wikipedia ↩︎
  6. David Eagleman, Incognito : The Secret Lives of the Brain, New York Pantheon, 2011), s. 221-222. ↩︎
  7. William James, Human Immortality: Two Supposed Objections to the Doctrine (Boston: Houghton, Mifflin, 1898), s. 15 ↩︎
  8. G. William Barnard, Living Consciousness: The Metaphysical Vision of Henri Bergson, Albany: State University of New York Press, 2011, s. 237 ↩︎

Select a repo

Spróbuj Oddychania Neurodynamicznego Online – przeżywaj odmienne stany świadomości bez psychodelików.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *